Bezpieczeństwo dziecka to nie tylko pasy

Zbliża się czas wyjścia. Ubieramy najpierw siebie w pośpiechu szukając kluczyków i dokumentów do auta, gdyż jak mają w zwyczaju raczyły się zapodziać w najmniej oczekiwanym momencie. O ile dokumenty znaleźliśmy w miarę szybko, o tyle kluczyki okazują się leżeć w okolicy fotela, gdyż kotka która mieszka razem z nami, postanowiła się nimi pobawić.

Ok, mamy już wszystko, czas ubrać dziecko i zejść do samochodu. Mała Ania, gdy tylko widzi swój kombinezonik zazwyczaj wpada w histerię. Od małego nie lubi długiego ubierania się. Z trudnem bo z trudnem ale udaje nam się Anię ubrać. Wychodzimy.

Ania wciąż płacze, na ręku jeszcze kilka toreb, lista zakupów, książeczka zdrowia dziecka na wizytę u lekarza i śmieci które domagały się swoim zapachem wyniesienia z domu. Po krótkiej walce z dopasowywaniem kluczy do odpowiednich zamków czekamy, z wciąż płaczącycm dzieckiem na windę.

Gdy otwieramy samochód Ania wciąż płacze jakby jej ktoś wyrządzał największą krzywdę. Rzuca się przy tym i wierzga na wszystkie strony, aby skutecznie uniemożliwić nam zapięcie jej w pasy fotelika. Dziecko mimo swojego oporu przegrywa jednak tę walkę i po chwili możemy w końcu usiąść za kierownicą.

Gdy ruszamy spod domu mamy w głowie listę spraw, którą chcemy załatwić dzisiejszego dnia. Myślimy którędy pojechać by nie nakładać drogi i kiedy w końcu dziecko przestanie płakać. Z czułością w głosie, odzywamy się do Ani, która z czasem uspokaja się. W takich warunkach podróż zaczyna sprawiać wrażenie komfortowej.

Gdy dojeżdżamy do skrzyżowania sygnalizator wskazuje czerwone światło. Zatrzymujemy się jako pierwsi, czekając na swoją kolej przejazdu. Gdy zapala się zielone światło ruszamy ku kolejnemu skrzyżowaniu, nagle słysząc przeraźliwy huk i odgłos giętego metalu.

Oszołomieni otwieramy oczy i jak przez mgłę dostrzegamy świat. Nie wiemy co się stało i gdzie my w zasadzie jesteśmy. Chwila skupienia pozwala zorientować się w obecnym położeniu. Jeszcze przed chwilą jechaliśmy a w tej chwili stoimy, spod maski wydobywają się kłęby pary, szyba przednia stłuczona z prawego boku, a za nami płacze dziecko.

Z trudem wysiadamy z pojazdu i próbujemy otworzyć tyle drzwi. Chcemy się upewnić że dziecku nic się nie stało, słysząc w oddali że ktoś wzywa pogotowie.

Opisana powyżej sytuacja jest chelebem powszednim każdego ratownika. Każdego dnia wyjeżdża się do wypadków z udziałem dzieci. Wypadek jest o wiele bardziej traumatycznym przeżyciem dla dziecka, które jeszcze nie rozumie co się stało i dlaczego coś nagle zaczyna boleć. Reaguje w jedyny znany sobie sposób komunikacji, płacząc.

Co warto mieć w samochodzie by zapewnić dziecku jak największy poziom komfortu w takiej sytuacji?

Wystarczy drodzy Państwo wozić ze sobą pluszowego misia. Nic nadzwyczajnego, a jednak pomaga dziecku odnaleźć się w tej traumatycznej sytuacji przynosząc ulgę. Mały pluszowy miś, do którego dziecko będzie mogło się przytulić.

Zobaczcie jak taka akcja wygląda w rzeczywistości z naciskiem na minutę 9:55
kiedy to dziecko otrzymuje od strażaka pluszowego misia.

W opisanej przeze mnie sytuacji kierujący pojazdem popełnia jeszcze jeden, dość zasadniczy błąd. Mianowicie po zajęciu miejsca za kierownicą, kiedy ruszamy pojazdem, należy bezwzględnie skoncentrować się na jeździe. Plan podróży warto ułożyć przed wyjściem z domu.

W trosce o własne i czyjeś dzieci, skupiajcie się Państwo na jeździe, odkładając myślenie czy rozmowy telefoniczne na czas gdy Państwo nie prowadzą. Świat nie ucieknie, a od tego może zależeć nie tylko Państwa ale i innych życie.

Fundacje Wspierają

IQ.pl - specjaliści od serwerów
Biedronka

Fundacji Patronują